"Zimowa opowieść" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego to dla mnie bardzo smutna opowieść. Smutna, bo wyrażająca niewiarę w świat, ludzi, w teatr. Pierwsza część spektaklu to coś w rodzaju salonowego melodramatu. Postacie w XIX-wiecznych kostiumach odgrywają historię obsesyjnej zazdrości i skrzywdzonej niewinności. Ale to melodramat, który od początku podważa swą wiarygodność. Gorące namiętności, o których mowa w tekście, zderzają się z chłodem formy. Aktorzy grają "na zimno", obok siebie, prezentują nam emocje postaci, ale nie wydaje się, że je czują. Jedynie Antonina Choroszy w roli królowej Hermiony głębiej wnika w cierpienie swej bohaterki. Jej dramat tym bardziej niepokoi na tle obojętności partnerów i milczącej grupy służących w białych rękawiczkach. Także scenografia Małgorzaty Szczęśniak odziera spektakl z iluzji. Na środku niemal estradowy podest, za nim zastawka z trojgiem drzwi. Widać wiszące r
Tytuł oryginalny
Absurd życia, absurd teatru
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wielkopolska nr 85