"Nie pchaj się na afisz, jak nie potrafisz", powiada popularne porzekadło. Oglądając najnowszą produkcję Teatru Bagatela, zastanawiałam się nad łańcuszkiem ludzi może i dobrej woli, ale małego talentu, którzy uparli się, żeby przerobić lepsze na gorsze. Trzeba powiedzieć, że to się im powiodło. Najpierw Terry Johnson przerobił powieść Charlesa Webba (oraz scenariusz filmowy) na sztukę teatralną. Stwierdził pewnie, że z oszczędnych dialogów i sytuacji pierwowzoru, wiernie zachowanych w scenariuszu i filmie, nie wyciśnie tyle, żeby jego dzieło mogło zostać uznane za oryginalne. Postanowił ozdobić je własną inwencją, hojnie dopisując, melodramatyzując, dopowiadając i banalizując. Tyle powiem, że jeżeli ktoś pamięta zakończenie filmu, to oglądając spektakl, bardzo się zdziwi. Piotr Łazarkiewicz, którego umiejętności nie dorównują niestety Mike'owi Nicholsowi, zabrał się za przeniesienie tego wątpliwego
Tytuł oryginalny
Absolwencina
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie nr 259