Genialny dramaturg tym się różnił od wielu wybitnych pisarzy, że był naprawdę lubiany, a nie tylko poważany - pisze Magdalena Miecznicka w tygodniku W Sieci.
Jeszcze w latach 90., kiedy chodziłam do szkoły, należał do tych nielicznych autorów, których czytało się chętnie. Oczywiście jeśli ktoś w ogóle cokolwiek czytał. Lubiliśmy go, bo był zwięzły, ironiczny i autoironiczny, zabawny i kompletnie pozbawiony pompatyczności. Tropiciel absurdów. Bawiły nas jego rysunki. Wiele lat później miałam okazję kilka razy przeprowadzać z nim wywiady. Podczas ostatniego spotkania, w 2009 r. w Nicei, choć był schorowany, zmęczony, choć na Zachodzie już od dawna nie wystawiano jego dramatów, promieniał. "Czuję się człowiekiem spełnionym" - usłyszałam od niego... A jak absurd. Mrożek dramatopisarz od końca lat 50. zasłynął jako surrealista i twórca teatru absurdu. Nurt ten święcił wówczas triumfy na Zachodzie. W 2OOO r. Mrozek tak wróci do tej sprawy: "Była jednak różnica, nie w metodzie, ale w intencji, między zachodnim a naszym teatrem absurdu. Zachodni wychodził z założenia, że życie jest absurda