To, co jest naszym błogosławieństwem, a jednocześnie przekleństwem, to przywiązanie do pewnej anarchiczności, wielkiego marginesu wolności i jeszcze większej nieufności wobec władzy. Właśnie dlatego w całej "Trylogii" najbardziej kręci nas Kmicic. My, Polacy, generalnie jesteśmy partyzantami, permanentnymi Kmicicami i Hubalami - mówi Jan Klata w Newsweeku.
O "Trylogii" Sienkiewicza, polskiej megalomanii, alkoholowych rauszach i anarchii rozmawia z Joanną Lichocką. Neewsweek: Gęsto się pan tłumaczy z "Trylogii". Jan Klata: Dlaczego miałbym się z niej tłumaczyć? - W swoim przedstawieniu w Starym Teatrze ubrał pan bohaterów w bandaże, umieścił w szpital, poobsadzał tak, by żaden nie wyglądał jak z wyobrażeń ukształtowanych przez pisarza. By Broń Boże nie było, że ta "Trylogia" to na poważnie z Sienkiewicza wzięta. - Lepiej byłoby gdybyśmy powtarzali któryś z trzech filmów Hoffmana? Zrobili rodzaj powieści przygodowej á la Karol May? Uważam, ze warto szukać w Trylogii tego, co zadecydowało, że tak zrosła się z polskością i z nami. Nie zajmować się opakowaniem, kontuszami. Nie rozumiem pojęcia: "tłumaczyć się z trylogii".To pani się wydaje, iż my Polacy mamy się tłumaczyć z tego, że Henryk Sienkiewicz wtłoczył nas w "Trylogię" i że nas - także mnie - to fascynuje? Jestem zresztą w ca