Obiecałem sobie, że tym razem polecę państwu głównie spektakle warszawskie. I, tutaj niestety okażę się monotematyczny, bo na warszawskich scenach po raz kolejny mizeria - pisze Paweł Sztarbowski w Media i Marketing Polska.
Jak na miasto, w którym jest około dwudziestu teatrów państwowych oraz kilkadziesiąt teatrów niezależnych, nie dzieje się tu właściwie nic. Gdybym miał układać ranking spektakli, na które nie należy chodzić pod żadnym pozorem, bo może to szkodzić znacznym uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym, pewnie na podstawie premier warszawskich dałoby się go ułożyć migiem. Dlatego proponowana lista znowu będzie pozawarszawska, z jednym małym wyjątkiem, który mam nadzieję, że nie tyle potwierdzi regułę, co będzie iskierką nadziei na przyszłość. 1. "Brygada szlifierza Karhana", reż. Remigiusz Brzyk, Teatr Nowy im. Dejmka w Łodzi Już sam pomysł wystawienia dziś socrealistycznego produkcyjniaka, którego akcja dzieje się w fabryce, a intryga skupia się wokół realizacji planu pięcioletniego, wydaje się czystym szaleństwem. Tym tytułem łódzki teatr zainaugurował działalność w 1949 roku, a w grupie twórców znalazł się wtedy Kazimierz Dejmek -