W tej pralni nic się nie pierze. Praczki zasiadają lub kładą się na stertach brudnej bielizny zapakowanej w toboły, worki. Swój czas wypełniają kłótnią, przekleństwami, słuchaniem opowieści o dziedzicu, u którego przed wojną służyła jedna z nich. Mówi się tu jeszcze o sprawiedliwości dziejowej, która dzieliła ziemie obszarników i o paru innych zdobyczach naszego ustroju. Mówi się niby odważnie, niby dowcipnie, ale nigdy wprost. Przeważnie zaś ordynarnie, prymitywnie. Nie wiem kiedy Stanisław Tym napisał sztukę "Pralnia". Wystawiana w warszawskim Teatrze Na Woli robiła jednak wrażenie tworzonej w pospiechu, na zamówienie chwili, kiedy nie wiadomo było jeszcze jak wiele teatr może powiedzieć, ale odczuwało się już cenzorską odwilż. Powstał więc pseudokabaret, pseudotragifarsa z najniższych piwniczno-pralniczych sfer. Brudna, szara piwnica, to miejsce, w którym od dawna pozoruje się jej właściwe przeznaczenie. Praczki zwykłe (plebs) i
Tytuł oryginalny
A w pralni wciąż brudno...
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 94