W sobotni wieczór biesiadne melodie niosty się ulicami Podgórza. To Bronisław Maj i Jerzy Zoń wystawiali swoje "Weselisko" - pełną aktualnych odniesień, groteskowo- gorzką interpretację arcydramatu Stanisława Wyspiańskiego - pisze Aleksandra Sulawa w Dzienniku Polskim.
Na Rynku Podgórskim stanęły trzy sceny udekorowane gigantycznymi kokardami. Dla publiczności były "kieliszeczki za zdrowie młodych" i "ogóreczki na zagrychę". Były fajerwerki, pawie pióra i cekinowe mini. Była też czołówka krakowskich aktorów (m.in. Anna Dymna, Dorota Segda, Jerzy Trela, Edward Linde-Lubaszenko), którzy słowami Wyspiańskiego, uwspółcześnionymi przez Maja i Zonia przekonywali, że dziś w Polsce może i jest widowiskowo, ale na pewno nie zabawnie. Twórcy, wykorzystali dramat Wyspiańskiego, a także fragmenty utworów Fredry, Mickiewicza, Tuwima, Miłosza, by opowiedzieć o współczesnych problemach i przywarach Polaków: ksenofobii, płytkim choć butnym patriotyzmie, gloryfikowaniu złych gustów, skłonności do konfliktów. W ich interpretacji złoty róg to pilot telewizora, a ojczyzna nie znajduje się już pod gorsetem, w sercu, ale... pod stringami. I jeśli wierzyć żywiołowym reakcjom publiczności, są to całkiem trafne diagnozy.