"Exterminator" w reż. Aldony Figury w Teatrze Dramatycznym na Scenie Na Woli w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
"A teraz zagramy coś szybkiego. Chcecie?". Fraza nieodmiennie kojarząca się z wodzirejstwem i gośćmi wycinającymi karkołomne hołubce pod batutą imć "mistrza ceremonii". A do takiej właśnie sytuacji zmierza kariera wielu muzyków rekrutujących się z grupy "młodych, zdolnych, aspirujących". Pół biedy, jeśli na weselach rozlicznych krewnych i znajomych królika kończy się kariera zespołu disco polo czy nawet popowego. Gorzej, jeśli "pić za błędy na kolorowych jarmarkach" muszą członkowie kapeli deathmetalowej. Podczas oglądania "Exterminatora" przypominał mi się film "Oto Spinal Tap". To nic, że w produkcji Reinera królują fikcyjni heavymetalowcy, czy raczej przedstawiciele stadionowego pudel-rocka, podczas gdy spektakl poświęcono radykalnym wykonawcom death metalu. Poetyka i wymowa pozostają te same. Zarówno Spinal Tap, jak Exterminator to fikcyjne zespoły, którym już na początku swojej kariery śni się popkulturowa hagiografia. Tylko trudno