"Dziewczyny do wzięcia" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
"Dziewczyny do wzięcia" mogłyby być udaną komedią o złudnych nadziejach na szczęście jak z serialu. Gdyby nie spalone dowcipy. Reżyser Piotr Ratajczak podkreśla, że chce robić popularny teatr dla normalsów. Czyli - o ważnych sprawach w prosty sposób. A swojej prawdy o polskim społeczeństwie szuka w kultowych filmach sprzed lat. Bieżący sezon teatru w Wałbrzychu, którego drugi rok jest dyrektorem, poświęcił "Dekalogowi" Kieślowskiego. Wcześniej podbił serca poznańskiej publiczności "Piszczykiem" w Teatrze Polskim, przeniósłszy bohatera Munka w realia czasu transformacji i III RP. Teraz w warszawskim Powszechnym sięga po "Dziewczyny do wzięcia", telewizyjną komedię Janusza Kondratiuka z 1972 r. Po latach śmiechu co niemiara - znów trzy dziewczyny z prowincji jadą zabawić się do Warszawy. Przegięta "prowincjonalność" to ich główny rys. Na spotkanie dziewcząt wychodzi tym razem dwóch wyjadaczy - knajpianych pozerów snobujący