Ten żartobliwy tytuł żadną miarą nie ma określać, że problem jest błahy lub że ja osobiście mam do niego stosunek niepoważny. Przeciwnie: korzę się przed jego potęgą. Związki teatru dramatycznego (o niego tu chodzi) z muzyką są odwieczne. Już u starożytnych Greków... No, mniejsza z tym. Zresztą opera poszła swoją drogą, a dramat swoją. Teatr Wielki Opery i Baletu sąsiaduje bezpośrednio z Teatrem Narodowym tylko w sensie budowlanym. Współczesne związki teatru dramatycznego z muzyką są jednak bliskie i różnorodne. Zdawało się: opera i operetka zastygły w szablonie jak w bursztynie mucha. Operetka, to fakt, stała się najbardziej sztywnym gatunkiem sztuki, skisła wśród swoich hrabiów i miłości szejka, ale opera bywa rozmaita i już nie można twierdzić, że ignoruje sztukę dramatyczną. Przykładem Komische Oper Felsensteina w Berlinie, która tak znakomicie przyswoiła sobie realizm dramatu teatralnego. U nas, w domu, mamy Warszawską Ope
Tytuł oryginalny
A muzyczka tirli tirli
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy Nr 22