Jubileuszowy, pięćdziesiąty sezon w warszawskiej Lalce zainaugurował spektakl Zygmunta Smandzika "Orfeusz". Jest to trzeci po "Ptaku" i "Szufladce" (1977) autorski projekt plastyczny. Trudno jednoznacznie określić jego przynależność gatunkową, ma bowiem - poza oczywistą teatralnością - wiele z ducha opery i baletu. Teatr Smandzika należy do bardzo szczerych, osobistych, długo "wylęgających się" form artystycznej wypowiedzi. Ten lalkarz, malarz, reżyser i scenograf w jednej osobie w "Orfeuszu" - przedstawieniu, gdzie nie pada ani jedno słowo - osiąga dwa zasadnicze cele. Wprowadza widza w labirynt własnych wspomnień i wyobrażeń, które w dzieciństwie ukształtowały jego obraz świata, a ponadto otwiera furtkę do własnych marzeń. Furtkę, do której wielu z nas dawno zgubiło klucz. Oto na scenie, gdzie widać tylko błękitny horyzont i krąg piasku, pojawia się chłopiec jakby wycięty ze starej fotografii. Wyjmuje z walizki sk
Tytuł oryginalny
A łódeczka płynie...
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 216