O Juliuszu Chrząstowskim pisaliśmy już w "Przekroju", był pierwszym bohaterem cyklu o aktorach Starego Teatru w Krakowie i stale powraca w recenzjach spektakli, na przykład z Bydgoszczy, bo jest artystą wziętym, wędrującym. Dziś mamy do niego parę sympatycznych oraz parę trudnych pytań.
Maciej Stroiński: Nasza rozmowa ukaże się w Dzień Dziecka, więc, jeśli wolno, zapytam o plany: jakaś wycieczka, prezenty? Bo chyba na bycie dziećmi nikt nigdy nie jest za stary. Może się Pan wygadać - gdy się wywiad pojawi, prezenty będą otwarte, nie zepsujemy niespodzianki! Dla mojej siostry Dzień Dziecka to jeden z dwóch w roku szczytów sezonu (poza Bożym Narodzeniem), bo prowadzi sklep z klockami. Juliusz Chrząstowski: Ja swoim synom pewnie klocków nie kupię, bo oni są już raczej na etapie potrzeb wyrafinowanego sprzętu elektronicznego... Natomiast 1 czerwca uważam za święto wszystkich nas, bo wszyscy jesteśmy dziećmi, zatem wzajem życzmy sobie jak najlepiej, choćby w ten dzień. Gdyśmy się umawiali na tę rozmowę, zapytał Pan retorycznie: "A o czym będziemy gadać? Chyba nie o Starym". W mowie branżowej "Stary" oznacza Narodowy Stary Teatr w Krakowie. Może faktycznie na ten temat nie ma co o czym gadać, no to odhaczmy od razu i miejmy to z g�