"Kraksa" w reż. Wojtka Smarzowskiego w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Anna R. Burzyńska w Tygodniku Powszechnym.
Wojtek Smarzowski udowodnił "Weselem" i ciekawymi spektaklami telewizyjnymi, że o współczesnej Polsce mówić potrafi dosadnie, ale wnikliwie i ciekawie. Niestety, "Kraksa" nie spełnia tych oczekiwań. Połączenie alegorycznej powiastki filozoficznej i aktualnego publicystycznego obrazka to zabieg ryzykowny; w polskiej literaturze bodajże najlepiej udawało się to Mrożkowi. Na pewno taką syntezą nie jest "Kraksa" Friedricha Dürrenmatta - rodzaj lekko przyprawionego groteską moralitetu przedstawiającego sąd nad współczesnym Everymanem. Moralitet ten ubrany jest w formę dziwnej historii kryminalnej - dziwnej, bo niemal od samego początku mamy w niej winnego z nadania, jego zbrodnię zaś trzeba dopiero odkryć. Lub też wynaleźć. Adaptując opowiadanie Dürrenmatta (konstrukcję intelektualną zbyt naszpikowaną symbolami, by mogła stanowić materiał dla pełnokrwistych kreacji aktorskich), Smarzowski postanowił ubrać je w ciało rodzajowości, aktualnośc