Jadąc w ubiegłą niedzielę na zabytkowy basen w lądeckim kąpielisku "Wojciech", gdzie zawsze jestem najmłodszy, zauważyłem publiczność wchodzącą do ośrodka kultury. Zawróciłem i również wszedłem nieco zdziwiony, że coś odbywa się o godzinie 10 rano... - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
Jadąc w ubiegłą niedzielę na zabytkowy basen w lądeckim kąpielisku "Wojciech", gdzie zawsze jestem najmłodszy, zauważyłem publiczność wchodzącą do ośrodka kultury. Zawróciłem i również wszedłem nieco zdziwiony, że coś odbywa się o godzinie 10 rano. Niedziela - jak powiadają związkowcy - powinna być poświęcona rodzinie lub - jak powiadają pobożni - modleniu się w kościele. Najpierw było kilka przemówień. Potem prezentacja obrazów z widokami Lądka. Następnie otwarcie wystawy fotograficznej. Nie to jednak najbardziej zwróciło moją uwagę. Na afiszu widniało nazwisko Marcina Kociołka, którego recital zapowiadał uwieńczenie porannych prezentacji. Dziwne były losy tej niezwykłej figury, śpiewającej od wczesnego dzieciństwa. Czułem się za to odpowiedzialny, bo jako pierwszy zauważyłem chłopca, doradziłem kształcenie, przedstawiłem w mediach i zaprezentowałem podczas turniejów tenorów jako tenora dziecięcego. Czas płynął. W ok