Po pierwszym akcie sztuki Oldricha Danka uważam, że ten wieczór spędzam nieco dziwacznie. Przemierzyłam wielki, pusty kamienny plac, aby w gigantycznym gmachu Pałacu Kultury, w małej salce Teatru Dramatycznego grupa aktorów odtworzyła przede mną wydarzenia, jakie zaszły lub też mogłyby zajść na łonie kościoła czeskiego w początkach XIV wieku. To, co dzieje się na scenie, nic nie obchodzi ani mnie, ani zapełniających widownię żołnierzy, ani wycieczkę z (prowincji i całe przedsięwzięcie wygląda na muzealne dziwactwo. Ale w drugim akcie owo poczucie nonsensu mija. Dramat zyskuje na ostrości. Wiedzą o tym aktorzy, którzy zaczynają jakby sprawę traktować serio, odczuwa to też publiczność. Jesteśmy świadkami zmagania się ważkich racji. Argumenty nas zaskakują, oceny się plączą. Dystans między nami a toczącą się akcją gwałtownie się zmniejsza. Gra toczy się o wielką stawkę: z jednej strony interes wielkiej organiza
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 8