NIEDAWNO pisałem w "Kamenie" o teatrze Becketta oceniając go pozytywnie, ściślej - pisałem o "Godocie" i o "Końcówce". W sztukach tych obok absurdu dotychczasowego życia człowieka dojrzałem nurt buntu, czego wielu nie widzi lub nie chce widzieć. Pozwoliło mi to z kolei ujrzeć wartości beckettowskiego teatru nie tylko w mistrzostwie zupełnie nowej formy, lecz również w problematyce. Niestety, inaczej jest z "Krzesłami" Ionesco. Dość często spotykałem się z opinią poważnych nawet znawców teatru stawiającą znak równości między Beckettem a Ionesco. Ja tych wielkości nie równałbym. Chyba, że chodziłoby o walory artystyczne ich dramatów, o nową konwencję formalną dzieła, a także o jego sceniczność. I o tym przede wszystkim mówić można z entuzjazmem, jeśli chodzi o "Krzesła". Niewątpliwie trzeba nie lada mistrzostwa, żeby w ciągu półtoragodzinnego spektaklu, zapełniając scenę tłumem niewidzialnych postaci, które da
Tytuł oryginalny
A jednak - nie
Źródło:
Materiał nadesłany
Kamena nr 140