PIEKŁO to są inni - powiedział kiedyś Sartre w sztuce "Przy drzwiach zamkniętych". Inni - z którymi musimy dzielić wspólne godziny, kiedy nie mamy na to najmniejszej ochoty. Edward Albee w sztuce "Kto się boi Virginii Woolf?" mówi to samo, tyle że nie tak oryginalnie. Niedobrane małżeństwa, wybujały seksualizm, zdrady - które przestały już być zdradami, alkoholizm - wszystko to już było w całym dorobku teatrzyków bulwarowych, z teatrzykami broadwayowskimi włącznie. Dlaczego więc sztuka Albeego nie nudzi? Chyba dlatego, że została świetnie napisana i że spektaklowi sopockiemu (premiera w Polsce!) nadano zdecydowany kształt sceniczny. Na pewno należy się za to laur uznania reżyserowi Jerzemu Golińskiemu. Całość rozgrywa się na tle syntetycznej, pudełkowej dekoracji - dodającej duszności atmosferze, w której żyją dwie pary, przypadkowo spotykające się na nocnej wódce. Autorem scenografi jest Franciszek Starowieyski. L
Tytuł oryginalny
A ja się nie boję Virginii Woolf...
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża nr 40