Całe widowisko Tadeusza Minca w Teatrze "Wybrzeże" raz po raz przypomina, że współczesny inscenizator bynajmniej nie traktuje Witkacego jak litery prawa. Że go ogląda, i to z oddali. Że otacza autora cudzysłowem konwencji. Jakiej konwencji? - Brudna, zagracona scena. Marian Kołodziej zamyka jej pudło kompozycjami plastycznymi o przeźroczystej stylizacji - wyraźnie nawiązującymi do "Kompozycji" Witkacego. Obraz scenicznej przestrzeni wyśmienity w wizualnym efekcie. Trochę jeszcze secesyjne, po trosze już ekspresjonistyczne twarze rzeźb, zwielokrotnione pryzmatyczne lustra, nagromadzenie elementów. Jakaś zakurzona groza - moderne w zagraconym, nieco tandetnym wnętrzu. Może-kabaretowym? Otóż - to właśnie chyba jeden z biegunów Mincowej stylizacji. - Witkacowski nadkabaret. Przyznajmy, że na dobrą sprawę pachnie on już nieco starzyzną. Więc reżyser szuka bieguna opozycyjnego. Kiedy II akt w oparach kokainy rozwija się w po trosze burd
Tytuł oryginalny
A gdyby spóbować inaczej...
Źródło:
Materiał nadesłany
Współczesność nr 5