"Dwanaście stacji" w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Jacek Sieradzki w Zwierciadle.
Tomasz Różycki, pisząc osiem lat temu ten poemat, zamierzył się ni mniej, ni więcej, tylko na "Pana Tadeusza" - z należnym rozmachem, precyzją, czułością. Mikołaj Grabowski, inscenizując dziś jego dzieło, też o "Panu Tadeuszu" może myśleć. Inscenizował Mickiewicza pół roku temu w Starym Teatrze, w spektaklu roiło się od świetnych konceptów, aliści nie zawsze było jasne, kiedy reżyser kpił z "polskiej gromady w poszukiwaniu mitu", a kiedy ulegał wzruszeniu. W "Dwunastu stacjach" takich rozterek nie ma. Wspólnota przesiedleńców ze Wschodu, rozrzucona po eks-szwabskich domach Opola i Prudnika, jest przede wszystkim ciepło prześmiana. Grabowski uruchamia swoje sposoby, znane choćby z "Opisu obyczajów", i dokłada nowe, na przykład film kręcony przez jego syna Michała - by w brawurowe etiudy przemieniać życie neozaścianków: gościnność tak zachłanną, że aż morderczą, koncertowe picie wódki, piętrzenie lawiny pierogów. Wchłania nas świ