"Giselle" to klasyka baletu romantycznego, już znana w Poznaniu i darzona sympatią oraz sentymentem z racji choćby legendarnej kreacji Olgi Sawickiej z roku 1967. Nośność kanonu tej klasyki to jakby pasowanie solistów i corps de ballet na członków doborowego bractwa, baletowej elity. Przekaz choreograficzny Liliany Kowalskiej to kolejna próba wydobycia z przeszłości oryginału Julesa Perrota i Jeana Coralliego. Próba zapewne udana, zwłaszcza, że ze znakomitym wsparciem Ryszarda Kai (piękna romantyczna scenografia i wytworne stroje) i Jerzego Bojara (reżyseria świateł, brawa za drugi akt). Giselle Beaty Wrzosek może się podobać, tak tanecznie, jak i aktorsko (finał I aktu). Ta bardzo techniczna, ale i głęboka psychologicznie rola powinna okazać się ważką w jej karierze. Jej znakomitym partnerem w roli Alberta okazał się występujący gościnnie tancerz teatru B. Ejchmana z Petersburga Igor Markow. Sporo braw zebrał także duży zespół b
Tytuł oryginalny
Żywotność klasyki
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski Nr 89