"Żywot rozpustnika" w reż. Marka Weissa w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.
Jakkolwiek "Żywot rozpustnika" (powinno być właściwie kariera - od angielskiego progress) jest bezsprzecznie jedną z najświetniejszych oper powstałych w drugiej połowie XX wieku, to na scenach świata pojawia się ona bardzo rzadko i doprawdy trudno nazwać ją "popularną", jak chce sprawozdawca jednej z naszych poczytnych gazet. W Polsce wystawiono ją dotychczas raz zaledwie (w Operze Bałtyckiej) i to aż 45 lat temu; cieszyć się tedy trzeba, iż zechciała ją włączyć do swego repertuaru ambitna Warszawska Opera Kameralna. Było to wprawdzie przedsięwzięcie wysoce ryzykowne; jednakże dla teatru, który skutecznie mierzył się już z "Falstaffem", "Wolnym strzelcem" i "Jenufą", również i takie wyzwanie nie stanowiło, jak widać, przeszkody nie do pokonania. Kunsztowna muzyczna tkanina tej opery, nawiązująca w niejednym momencie - poprzez pryzmat doświadczeń muzyki XX wieku - do stylu Mozarta i form XVIII-wiecznej opery buffa, chwilami też do wzorów z epo