MOŻE finał powinien mieć silniejsze akcenty i nie przepraszać się z tym impetem z jakim toczyła się akcja przez niemal wszystkie poprzedzające go sceny. Może także nie aż tak bardzo powinna być przerysowana wizualnie postać starego huzara Grzegorza, bo doprawdy trudno uwierzyć, że w tej karykaturze wojaka - który wszak twierdzi, że jest równolatkiem sto razy lepiej prezentującego się Majora - potrafią się zakochać naraz aż trzy urodziwe trzpiotki. Ale to są w zasadzie jedyne uwagi - bo przecież nie jakieś wielkie pretensje czy przygany - jakie można zgłaszać do "Dam i huzarów" mistrzu Aleksandra Fredry kapitalnie wyreżyserowanych na scenie Teatru Osterwy przez Edwarda Wojtaszka, wspieranego dzielnie przez cały zespół realizatorów. Trudno przecenić rolę tej ekipy, bo to dzięki scenografii Pawła Dobrzyckiego, a szczególnie, tyleż bogatym, co skrótowym, arcydowcipnym kostiumom Barbary Wołosiuk lubelska realizacja pożeglowała w stronę uniwers
Tytuł oryginalny
Żywioł uniwersalny
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Lubelski nr 12