Zaaranżowanie przestrzeni i specyficzna organizacja ruchu w niej dają poczucie przebywania w miejscu, gdzie działają obce codziennemu doświadczeniu prawa - o spektaklu "Śmierć szczęśliwa" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego na Scenie Prapremier InVitro w Lublinie pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.
"Śmierć szczęśliwa" wg tekstu Alberta Sumaka (pseudonim twórcy) - jak sugeruje tytuł - oscyluje wokół tematu, który zwykliśmy od siebie odsuwać. A jednak, paradoksalnie, to spektakl jak najbardziej o życiu - bowiem nie umieranie samo w sobie interesuje reżysera, ale sytuacje, w których do odchodzenia z tego świata przyczyniają się osoby trzecie. Obserwujemy niezależne od siebie fabularnie sceny - w każdej z nich trwają nieprzewidywalne w skutkach, prowadzone na zimno (nigdy w afekcie) pertraktacje między życiem i śmiercią. Spektakl rozpatruje nie tylko przypadki, które nazwalibyśmy eutanazją, ale dotyczy splotów sytuacyjnych, w których ktoś uznał śmierć swoją lub drugiej osoby za najlepsze rozwiązanie. Kim jest ten, który zadaje śmierć, samemu zostając przy życiu? Jak dokonany czyn wpływa na jego dalszą egzystencję? Czy silny jest ten, który odmawia pomocy, czy raczej ten, który się na nią zdobywa? Tekst Sumaka w taki właśnie przewrotn