Wojciech Szelachowski już nie zaskakuje. Jego nazwisko stało się firmą w teatralnym pejzażu regionu i nie tylko. Tym razem - jako autor scenariusza, tekstów piosenek i reżyser - zaproponował widzom pewien rodzaj zabawy scenicznej; rewię intelektualną zatytułowaną: "Żywa klasa". Rewia ta, która jednakże nie ma nic wspólnego ze schodami a la Rzeszewski i podkasanym kankanem, to collage kabaretu, teatru poezji i recitalu piosenki aktorskiej - w warstwie formalnej, a wszystko to razem służy wypunktowaniu osaczającej nas i drążącej rzeczywistości: ot, takie panoptikum resentymentów i fobii, etosów, patosów i żałosnych przebudzeń, niekoniecznie - do refleksji. "Będą to sprawy bolesne, bo dotyczące Polski" - uprzedził w prologu symboliczny niby-pan młody rodem z "Wesela" w krakowskiej sukmanie i rogatywce z pawimi piórami. Onże, "specjalny gość klasy" objawił się jednak jako... negatyw polskiej natury: w tej roli wystąpił czarnoskóry Wendmu Ayano,
Tytuł oryginalny
Żywe panoptikum
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Współczesna nr 46