Spór trwa i jakby wcale nie zanosi się na jego rozwiązanie, bo gdy "Krakowiacy i górale" trafiają do teatru muzycznego, wszyscy wołają o wyrazistość postaci, wszechstronne aktorstwo etc., a jeśli sięgnie po utwór teatr dramatyczny, to - dla odmiany - szuka się każdej fałszywie zaśpiewanej nuty, muzycznego potknięcia itp. A poczciwa narodowa drama mistrza Bogusławskiego, choć trąci myszką i niejedna jej aluzja polityczna trafia w próżnię - egzystuje na polskich scenach, niekoniecznie zresztą w charakterze szacownej ramotki i co rusz, to gdzieś się ją wystawia. Bardzo się zestarzała ta niegdyś rewolucyjna i nowoczesna sztuka, ale jeśli założyć, że przestaniemy się znęcać nad oczywistymi naiwnościami tekstu, to może to być całkiem sympatyczna lekcja dawnego teatru. Przekonaliśmy się o tym oglądając "Cud mniemany, czyli krakowiaków i górali" zrealizowany przez Jerzego Krasowskiego w Teatrze Narodowym, a pokazany w Katowicach w ramach Śląs
Tytuł oryginalny
Żywe obrazki
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 119