Niemcy docenili go bardziej niż polska kinematografia. W 1969 roku dostaje tam nagrodę państwową dla najlepszego aktora za rolę w filmie "Czas żyć". Będzie w NRD tak popularny, że niemiecka celniczka będzie go przepuszczała na granicy poza kolejką - barwna historia życia aktora LEONA NIEMCZYKA.
Czyż to nie brzmi jak streszczenie biografii Jamesa Bonda? W czasie wojny ucieka gestapowcom przez okno, rodzinę ratuje wizytówka Hansa Franka, on sam trafia do lasu. Przedziera się kanałami w Powstaniu Warszawskim, trafia na roboty do Niemiec, ucieka do amerykańskiej armii, ale wraca do Polski, żeby odnaleźć matkę. Próbuje wiać na Zachód, ale trafia do lochów, wychodzi i przygotowuje kolejną ucieczkę. W międzyczasie z nudów zostaje aktorem. Zaczyna z wysokiego C - od oscarowego "Noża w wodzie". Potem jest gwiazdą kina niemieckiego. Kończy w serialach telewizyjnych. Do tego w tym scenariuszu przewija się tyle kobiet, że James Bond to przy nim mały pikuś. Materiał gotowy, trzeba tylko nakręcić. Ale to tylko pół prawdy o Leonie Niemczyku. Scena I: dom W jednym pokoju ojciec ćwiczy na wiolonczeli, w drugim najstarszy z braci, Wacław - na skrzypcach. Mały Ludwik też odrabia ćwiczenia wiolonczelowe, ojciec płaci mu za to po 50 groszy. To duż