"Przypadek Iwana Iljicza" w reż. Jacka Orłowskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Katarzyna Badowska w Gazecie Wborczej - Łódź.
Teatr Jaracza wprowadził do repertuaru przedstawienie o umieraniu - powolnym, zwyczajnym, pozbawionym romantycznych gestów i póz. Przerażającym. Głównym walorem spektaklu jest znakomity tekst Lwa Tołstoja. (...) Przeczucie nieuniknionego kresu i przeraźliwy lęk przed nim izoluje Iwana Iljicza od żony i córki, uświadamiając mu jednocześnie, że destrukcja więzi rodzinnych nastąpiła znacznie wcześniej. Chory nie czuje bliskości ani z żoną (Dorota Kiełkowicz), z którą bardziej niż z miłości ożenił się dla konwenansu, ani z córką (Iwona Dróżdż-Rybińska), której wychowanie ograniczył do łożenia na edukację. Nic dziwnego, że nie umie rozmawiać z nimi o swym cierpieniu, ale też unika rozmowy o śmierci, by, broń Boże, nie przybliżyć jej przez nazwanie. Samotność, jaką odczuwa, sygnalizuje ustawiony na scenie czarny lustrzany podest z białym (chciałoby się rzec trupim) jarzeniowym światłem, z którego grający Iwana Iljicza Bronis