EN

16.06.2014 Wersja do druku

"Życie z Adamem"

Wszyscy w teatrze mieli informację o jego śmierci, schowali jednak jej telefon, żeby zagrała spektakl do końca. Życie i odchodzenie ADAMA HANUSZKIEWICZA w 90. rocznicę jego urodzin wspomina Magdalena Cwenówna, jego ostatnia żona.

Czasami ktoś dzwoni na dawny telefon męża, Magda nie odbiera. Ponad dwa lata od śmierci, a wciąż się zdarza. Dźwięk telefonu rozlega się w domu jak odgłos pukania do drzwi, już na zawsze zamkniętych. Podobno dwa tygodnie po pogrzebie Maklakiewicza przyszedł do jego mieszkania lekko napity Himilsbach. Otworzyła żona Maklakiewicza. Himilsbach zapytał: "Jest Maklak?". "Jasiu, przecież Zygmunt nie żyje" - odpowiedziała żona. "Jak to? W dalszym ciągu?" W PROMIENIU LATARNI Kłopot sprawiał kobietom od urodzenia. Kiedy po długim i ciężkim porodzie wreszcie się pojawił, ważył 6,5 kg, na głowie miał siwy lok, była niedziela, a on był w czepku. Pierworódka doznała szoku. Każda by doznała. Gdy ojciec przyszedł do szpitala, rzuciła w niego słoikiem z kompotem i wylądowała w sanatorium na rok. Małym Adasiem zajęła się babcia Jadzia, o której do końca swojego życia mówił jak o aniele, który siedzi na chmurce i się nim opiekuje. Być może w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Życie z Adamem

Źródło:

Materiał nadesłany

"Wprost" - dodatek "Kultura"

Autor:

Robert Rient

Data:

16.06.2014