"Ceremonie zimowe" Hanocha Levina w reż. Adama Sajnuka, koprodukcja Teatru Montownia w Warszawie i Teatru WARSawy. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Hanoch Levin kochał paradoksy, mieszaninę wzniosłości i trywialności, która pozwalała wydobyć niezbyt krzepiącą prawdę, że człowiek to marność nad marnościami. Zagłuszał tę pesymistyczną diagnozę wybuchami sprzecznych uczuć, czarnego humoru, logiki podszytej absurdem. Tak też jest w tej burlesce. Rodzinę sposobiącą się do ślubu córki zaskakuje nagła śmierć bliskiej krewnej. Aby wesele się odbyło w zaplanowanym terminie, nie można przyjąć tego zgonu do wiadomości. Pisarz nie bawi się w subtelność, aby ukazać świat strasznych drobnomieszczan, a mimo to tli się na dnie tej opowieści jakieś ciepłe współczucie dla przegranych. Na tych cienkich nitkach Adam Sajnuk rozpiął swoją adaptację burleski Levina. Pewne akcenty wyostrzył, nadając teściowej (świetna rola Anny Moskal) rysy damy z magla miotającej wyzwiska na prawo i lewo, pewne wątki usunął, rezygnując z pobocznych postaci, a jeszcze inne połączył -z wielu epizodycznych