Proponuję dyrektorom poważne sztuki, ale wszyscy angażują mnie do lekkich, bo chcą, żeby dobrze wyszły. Śmieszne widowiska ogląda więcej osób. W Anglii, mateczniku farsy, jest nagroda dla najlepszej komedii i druga dla dramatu. Polski prowincjonalizm niżej ocenia farsy - mówi MARCIN SŁAWIŃSKI, reżyser "Czego nie widać" w Olsztynie
"Czego nie widać" to zwariowana opowieść o gorączce teatralnych przygotowań. Bohaterami są aktorzy z objazdowego teatru, którzy zabierają się za realizację ambitnej sztuki pt. "Co widać". Widz zobaczy to przedstawienie w trzech odsłonach: od strony teatralnego zaplecza, jako próbę generalnąi jako pożegnalny pokaz na prowincji. Farsa pokazuje "teatralną kuchnię", w której ważą się losy karier, pichcą ludzkie ułomności, smażą w ogniu ambicji osobiste zwycięstwa i klęski, a gdzieś mimochodem, jak na drożdżach, rosną ploty. Frayn dowcipnie, ale ciepło kreśli ludzkie charaktery, z dystansem i ironią opisuje zagadkę "bycia aktorem". Jego sztuka "Czego nie widać" od prapremiery w 1982 roku nie schodzi z afiszy teatralnych na całym świecie. Teraz możemy obejrzeć ją w naszym mieście. Nie znam aktora, który nie lubiłby grać w farsie, bo po każdej kwestii jest odpowiedź publiczności. Za to bar