Dla mojego pokolenia poezja Edwarda Stachury była chlebem codziennym. Pamiętam, że na korytarzu Collegium Novum UAM rozmawialiśmy cytatami z "Wszystko jest poezja", "Sie" czy "Całej jaskrawości". "Stachura" - autorski spektakl Jerzego Satanowskiego w poznańskim Teatrze Nowym w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia miał charakter kultowy - po spektaklu "Stachura, czyli list do pozostałych" pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.
Mimo upływu czasu trudno zapomnieć interpretacje Jacka Różańskiego, Leszka Łotockiego, Janusza Michałowskiego czy Elżbiety Jarosik. Zdobycie biletów graniczyło wtedy z cudem. Kilka lat temu Satanowski wrócił w Warszawie do poznańskiego spektaklu, ale w zmienionej wersji. Krąży on po kraju i gromadzi miłośników Steda. Ilu ich jest? Do Sceny Rozmaitości w niedzielny wieczór [19 marca] przyszło około 350 osób. Moich rówieśników i sporo młodzieży. Satanowski wymyślił, że w tej nowej wersji śpiewać będą tylko mężczyźni, na dodatek aktorzy. Z grona śpiewających najlepszy był Radosław Elis, na co dzień aktor Teatru Nowego w Poznaniu. którzy sami grają na instrumentach. To ciekawy pomysł. Zaprosił cztery różne osobowości: Mirosława Czyżykiewicza, Jana Jangę Tomaszewskiego, Radosława Elisa i Andrzeja Chyrę. Ten ostatni jest w najtrudniejszej sytuacji, pojawia się na początku i na końcu z przejmującym "Listem do pozostałych". Mówi