Jedynie co mnie niepokoi w tym tekście to wielosłowie. Bohaterowie "Tanga" mówią i mówią. Rozumiem ten zabieg dramatopisarski, w którym postać więcej mówi niż robi, bo też o tym jest "Tango" ale nie do zaakceptowania jest dla mnie to, że w swoim słowotoku traci wiarygodność - mówi reżyser Piotr Waligórski, przed premierą w Teatrze Bagatela.
Rozmowa z reżyserem Piotrem Waligórskim Lubisz teksty Mrożka? - Mrożek należy do tych dramatopisarzy, na których się wychowałem. Kiedy byłem młodszy odbierałem jego twórczość na poziomie czystego absurdu - śmieszne postaci, które mówią dziwacznym językiem. To mnie wtedy fascynowało w twórczości Mrożka. Kiedyś licealny polonista określił moje poczucie humoru jako "gombrowiczowsko - mrożkowskie". Byłem z tego dumny, ale później zacząłem myśleć - co to właściwie znaczy? I do jakiego wniosku doszedłeś? - Że w pewnych momentach, i owszem, podobnie postrzegam świat. Choć dzisiaj już wiem, że moje poczucie humoru bardziej skłania się ku absurdowi codzienności niż ku grotesce społecznej. Myślę, że to także ze względu na czasy, w których żyjemy. Czasy, które odbieram jako bardzo montyphtonowskie. "Tango" nie jest twoją pierwszą realizacją tekstu pana Mrożka. - W Teatrze Łaźnia Nowa zrobiłem spektakl pt. "Lis filozof