Spektakl o bankrucie Janie Gabrielu Borkmanie pozwala wierzyć, że zepchnięty na obrzeża scenicznej giełdy teatr wróci do dawnej świetności.
O Wybrzeżu, kiedyś będącym w ścisłej elicie polskich teatrów repertuarowych, w ciągu ostatnich lat nie słyszało się wiele, choć teatr chwali się wielkimi billboardami z podobiznami trzech swoich gwiazd: Mirosława Baki, Joanny Bogackiej i Doroty Kolak. Dwie ostatnie wcielają się w role sióstr w wyreżyserowanym przez Grzegorza Wiśniewskiego "Janie Gabrielu Borkmanie". Tytułowy bohater napisanej przed 105 laty sztuki Henryka Ibsena to bankier, który nagle stracił reputację i majątek. Jak to u Ibsena bywa, sztuka rozgrywa się "już po wszystkim". Borkman (Krzysztof Gordon) jest kompletnym bankrutem, którego główne zajęcie po wyjściu z więzienia to dreptanie po mieszkaniu. Może wegetować dzięki łaskawości szwagierki Elli (Dorota Kolak). Przybycie Elli do omijanego przez dawnych pochlebców gniazda bankruta doprowadza do dramatycznych zdarzeń. W ich świetle jak na dłoni objawi się dotychczasowe życie bohatera i jego najbliższych. Dzieje się tak z