MAGDALENA ZAWADZKA z Gustawem Holoubkiem przeżyła 35 szczęśliwych lat. Gdy go zabrakło, nie chciała, jak inne wdowy po wielkich mężach, okutać się w czerni mówić, że życie się skończyło. Wciąż gra, napisała książkę, realizuje pasje. Wie, że on tego by sobie życzył.
Magdalena Zawadzka w poruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Oglądasz siebie w dawnych filmach? - Nie chcę kłamać, że nie oglądam. Patrzę na to, co zrobiłam, co mogłabym dzisiaj poprawić, ale bywa, że jestem z siebie zadowolona. Gdy widzisz Magdę Zawadzką w "Wojnie domowej" z 1966 roku, to... - Powiem szczerze, że bardzo się sobie podobam. Pamiętam, jak zaproponowano mi rolę gwiazdy estrady w "Wojnie domowej". Piosenka "Nie bądź taki szybki Bill" była już nagrana, ja miałam wcielić ją w postać. Byłam jeszcze w szkole teatralnej, ale już podchodziłam do pracy bardzo poważnie, czego nauczyli mnie moi profesorowie - Ludwik Sempoliński i Aleksander Bardini. Nie pomyślałam więc, że trafiła mi się po prostu chałturka. Wymyśliłam sobie, jak powinno wyglądać wykonanie tej piosenki, zrobiłam choreografię z gitarą. Przyszłam na plan z gotową propozycją. Reżyser Jerzy Gruza zaakceptował od razu mój pomysł. No i "Wojna domowa" do d