Oglądając "Samobójcę" Nikołaja Erdmana w Teatrze Ateneum w Warszawie myślałam o zadziwiającym zjawisku jakim jest reakcja widzów. Nagle, w sytuacjach zaskakujących, wybuchają salwy śmiechu i burze braw. Wywołują je słowa, zdania czy gesty padające ze sceny. Początkowo śmiech wydaje się odosobniony, później - powszechny, aż w końcu nie wystarcza i widzowie zaczynają instynktownie klaskać. Myślę, że jest to zasługa nie tylko autora lecz również reżysera, twórcy muzyki oraz doskonale przedstawiających aktorów. Zresztą aktorstwo - obok tekstu - jest najlepszą stroną tego widowiska, bo przecież wiadomo, że nawet najlepszy tekst przedstawiony przez słabych aktorów wypadnie mizernie. Powierzenie głównej roli - Siemiona Siemionowicza Podsiekalnikowa - Marianowi {#os#31}Kociniakowi{/#} okazało się bardzo celnym posunięciem. Scena kiedy Siemion uczy się grać na helikonie jest w stanie rozbawić najbardziej ponur
Tytuł oryginalny
Życie jest piękne...
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy Nr 58