"Nieobecna" w reż. Grzegorza Mrówczyńskiego w Teatrze Praga w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Jest wartością bezcenną, największym darem, jaki otrzymujemy od Boga. O tym przekonujemy się najczęściej, gdy jest zagrożone, gdy czasu na jego smakowanie pozostało już niewiele. Życie. Krótkie słowo, a tyle nieprzebranych treści. Rodzimy się z wolą życia i jesteśmy silnie do niego przywiązani. I choć - dla wierzących - jest ono tylko prologiem do życia wiecznego, to instynktownie trzymamy się, jak tylko możemy, tego naszego ziemskiego bytowania. To, jak nam będzie tam, po drugiej stronie, zależy od tego, jak tu, w tym doczesnym życiu, będziemy się sprawować. "W ogóle nie myślę o przyszłości. Jej już nie ma" - mówi Maria, bohaterka monodramu "Nieobecna", dowiedziawszy się, że jest śmiertelnie chora. Nim jednak padną te słowa, najpierw musi dojść do pewnej przemiany postaci. A po drodze pojawią się pytania o sens życia. Te zadawane od zarania ludzkości, wszędzie. W literaturze, sztuce najstarszej i najnowszej. I choć wydawałoby się,