Na starej fotografii tramwaj sunie przez zgliszcza. To Słupsk, rok 1946. Wśród ruin kwitnie i życie teatralne! Na tle szkieletów domów pozuje do zdjęcia jakaś amatorska trupa. Ludzie nie mają co jeść, ani gdzie spać, ale gdy do miasta przyjeżdżają Adolf Dymsza i Ludwik Sempoliński, na widowni, podczas ich występu, nikt nie wcisnąłby szpilki - przypomina Gabriela Pewińska z okazji Dnia Teatru Publicznego.
Organizator tego tournee po małych miasteczkach Pomorza gdynianin Witold Mayr, opowiadał, że takich tłumów jak wtedy nigdy potem już nie widział w teatrze: - Sprzedałem miliony biletów. Po wojnie ludzie chcieli teatru jak chleba. Swoją pierwszą powojenną premierę w Krakowie, z marca 1945 roku wspominał wielki Ludwik Solski. Wystawiono "Zemstę" Fredry. Jeszcze istniała godzina policyjna, przedstawienia musiały odbywać się po południu, ale długie kolejki do kasy biletowej wiły się, od wczesnego rana, wokół budynku teatru, z dnia na dzień coraz dłuższe. O warszawskiej premierze "Żołnierza królowej Madagaskaru" z lutego 1947 roku pisano: Ludzie płakali, do oklasków zrywali się z krzeseł. "Grosze grają rolę" - to hasło obchodzonego od pięciu lat Dnia Teatru Publicznego i akcji "Bilet do teatru za grosze". "Liczyliśmy widzów, miasta, spektakle. W tym roku nie będziemy" - czytamy na stronie Instytutu Teatralnego. - "Nie będzie też tego święta w