Niedawno oglądany spektakl "Imitation of Life" oraz wchodzący na ekrany film "Księżyc Jowisza" przypomniały nam Kornéla Mundruczó - węgierską gwiazdę europejskiego teatru i kina. Artystę, który zastawia pułapki. Na nas, a czasem i na siebie - o reżyserze pisze Jacek Wakar w miesięczniku Teatr.
Kiedy przed pięcioma laty pisałem w "Teatrze" o "Nietoperzu" z TR Warszawa i innych pokazywanych na polskich festiwalach przedstawieniach Kornéla Mundruczó, zaznaczałem, że akurat jeśli chodzi o niego, nie musimy mieć kompleksów, bo twórczość teatralną węgierskiego reżysera znamy dobrze. Potem "Nietoperz" zrobił ogólnokrajową furorę, między innymi wygrał w Kaliszu i na krakowskiej Boskiej Komedii, a my z Mundruczó niestety utraciliśmy stały kontakt. Nie doszła do skutku realizacja "Imitation of Life" w TR Warszawa, w założeniu kolejny po "Nietoperzu" etap współpracy twórcy ze znanym już mu zespołem. Zobaczyliśmy - najpierw na wrocławskich Nowych Horyzontach, a potem w ograniczonej dystrybucji w kinach - film "Biały Bóg", ale o teatrze Mundruczó nad Wisłą słuch zaginął. Pokazywany w Krakowie, a potem w Warszawie spektakl "Imitation of Life" stanowi zatem powrót reżysera do polskiej publiczności. Przed pięcioma laty był to artysta w inn