JEŚLI już jesteśmy przy premierach, przypominających po latach głośne niegdyś tytuły, to warto wspomnieć również "Życie Galileusza" Bertolta Brechta w Teatrze na Woli. Z bogatej twórczości autora "Opery za 3 grosze" ten utwór nie należy u nas do często wystawianych, co ma swoje uzasadnienie. Ale dramat ten musiał być szczególnie bliski samemu autorowi, jako że temat Uczonego przeciwstawiającego się obowiązującym prawdom był przecież jego własnym losem. Tadeusz Łomnicki pięknie i przekonywająco zagrał Galileusza, czyniąc z niego człowieka żywego, nie wolnego od błędów czy ludzkich słabości. Ale i ten spektakl nie zadowala w pełni. Chwilami wydaje się jakby niedopracowany przez reżysera czy nie "domyślany" do końca. A przecież zawdzięczamy go mistrzowi tej miary co Ludwik Rene, twórcy wielu niezapomnianych brechtowskich inscenizacji. Za to samo życie przyszło Brechtowi w sukurs, jako że spektakl "Galileusza" musiał nabrać nowego wyrazu
Tytuł oryginalny
Przypomniane po latach
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Pracy nr 176