"Opera za trzy grosze" Bertolta Brechta i Kurta Weilla w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Po 36 latach do Teatru Jaracza wróciła "Opera za trzy grosze". Bertolt Brecht przeżywa renesans na całym świecie. Wraca tak, jakby sobie najbardziej życzył. Jego teksty to doskonałe, ponadczasowe sceniczne tworzywo. Trzeba tylko interpretatorów wpisujących epickie wizje w realia i... nierzeczywistość - trzeba mówić obrazami, które z rzeczy zwyczajnych czynią wyjątkowe. Po brechtowsku, nasze życie to nie opera - nic wzniosłego i koturnowego - to cyrk! Tego za autorem skutecznie dowodzi realizator łódzkiej inscenizacji Wojciech Kościelniak. Buduje kosmos ponurych albo śmiesznych clownów, Jockerów, komiksowych popaprańców malowanych grubą kreską, ukrytych za groteskowo pomalowaną twarzą. Jest strasznie i śmiesznie ("...świat jest podły, ludzie źli/A Stwórca w niebie chyba śpi!"). Nadzieja na pokonanie egzystencjalnych tarapatów daje się najwyżej zamknąć w upiornym refrenie "Kiedy stryczek cię dusi, ocalenie przyjść musi". Songi (muzyka Kurta We