Zawsze pociąga w teatrze to, co nieznane. Dlatego czeka się na prapremiery. Towarzyszy im dreszczyk emocji. A teatr, który ma honor pierwszego wystawienia, czuje się trochę jak zdobywca dziewiczego szczytu. Podejmuje bowiem większe ryzyko niż wtedy, gdy mierzy się ze sztuką już oblataną po scenach, wie na czym inni połamali sobie zęby i komu się udało trafić we właściwy ton. Widz z utęsknieniem wygląda nowości. Pod tym względem teatry ostatnio nas za bardzo nie rozpieszczają. Kryzys i w tej dziedzinie daje o sobie znać. Wiadomo, że pomnażanie repertuaru zagranicznego jest także kwestią zasobności dewizowej. Niemniej, od czasu do czasu strzela jakieś nowe nazwisko z afisza teatralnego. Tak jest z autorką Marshą Norman (rocznik 1947). Studiowała ona filozofię. Była później nauczycielką w specjalnej szkole dla dzieci trudnych i jednocześnie próbowała własnej twórczości dramatycznej. Jej debiutem scenicznym była sztuka "Wyjść",
Źródło:
Materiał nadesłany
Radar nr 10