EN

14.01.1998 Wersja do druku

Żuławski i upiór w operze

Premiera Moniuszki dowodzi przede wszystkim, że dyrekcja opery warszawskiej bez zahamowań próby warte teatrzyku eksperymentalnego wprowadza na wielką scenę.

Słowa podziwu po ostatniej premierze należą się przede wszystkim pracowni stolarskiej. Wychwalano kiedyś talent chłopów litewskich, którzy idą do lasu z koniem i siekierą, a wracają wozem. To było, minęło. Dzisiaj ciesielstwo jest umiejętnością zanikającą. Toteż oglądanie po obu stronach sceny dwupiętrowej konstrukcji drewnianej z surowego drewna, postawionej dla licznego chóru, jest wielką przyjemnością - co za proporcje w obelkowaniu, jakie pasowania, kliny, i wszystko to dziełem stolarzy-artystów warszawskiej opery! Podobny podziw wzbudzają dzieła pracowni krawieckiej. Z uznaniem odnieść się też trzeba do pracy orkiestry: muzyka brzmi jak sobie pan Moniuszko winszował - śpiewnie, z polską werwą gdzie trzeba, a gdzie należy nostalgicznie, w ryzach trzymając siłę brzmienia, zwłaszcza gdy do tej ogromniastej czaszy z widownią mają się przebić czyste wprawdzie, aliści wątłe głosy śpiewaków. Dla mnie, który oglądałem wszystkie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Życie" nr 11

Autor:

Aleksander Rowiński

Data:

14.01.1998

Realizacje repertuarowe