TEATR MUZYCZNY. "Żołnierz Królowej Madagaskaru" - St. Dobrzyńskiego. Przerobił J. Tuwim.
"Żołnierz Królowej Madagaskaru" to nie tylko "wesoła przygoda starowarszawska", ale również wesoła przygoda Warszawy najmłodszej - tej, odgrzebującej się z gruzów. "Przygoda" ta jest jednym wielkim wybuchem śmiechu nad szumem pierwszego pociągu na linii Radom-Warszawa nad szumem kankanowych falban, nad szumem "szampitra" i nad łagodnym kołysaniem walczyków wiedeńskich ("Bo walczyk to taniec taki niewinny"). W atmosferze śmiechu, który ogarnia widownię, wycofać się muszą jak niepyszne wszelkie kryteria, demaskujące zazwyczaj to, co autor i reżyser pragną zamaskować. A więc w tym wypadku pretensje o współczesno-rewiowy charakter widowiska, kłócący się ze stylem epoki, o rozwiązanie farsy, w którym nic się nie wyjaśnia, o bezstylowy i pozbawiony komizmu tercet pań w obrazie 2-im (salon p.p. Męckich), o brak tempa w obrazie 3-cim (teatrzyk ogrodowy "Arkadia"). Wszystko to przepada w ogólnej atmosferze uciechy, która narasta do niebywałego maksimu