Co tu dużo mówić - nie poznałem tego teatru. Odmalowana krakowska Bagatela rozsiadła się pośrodku Krupniczej i Karmelickiej jak futurystyczny transatlantyk. Na fasadzie wisi telebim z migającymi obrazkami najmodniejszych reklam, a w środku wybrzmiewa do ostatniej nuty cichutka czechowowska opowieść. Czechow w teatrze zawsze uczy pokory, wymaga od reżysera koncentracji nie na pomysłach, tezach i stylu, ale na bohaterach. Trzeba przyłożyć ucho do książki i usłyszeć szemranie ich głosów. Trzy siostry Andrzeja Domalika to nie święte cierpiętnice, ale dziewczyny pogubione i bezradne, bo życie przecieka im między palcami. Nie wiedzą, co jest naprawdę ważne, nikt ich tego nie nauczył. Reżyser nie mówi o mirażach, ale o egoizmie, małości, banale. "Tylko miłość rządzi światem" - śpiewają bohaterowie na melodię Stanisława Radwana. Nieprawda - w spektaklu Domalika miłość nie ma żadnej władzy, nic w życiu nie zmienia. Ból jest, jak był. Trzy
Tytuł oryginalny
Źli, mali ludzie
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 17