Podsumowując ten sezon w Operze Narodowej, nie wystarczy powtórzyć krytyczne oceny sprzed roku. Jest jeszcze gorzej - pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
W Dzień Dziecka praktycznie sezon się tu skończył. Na czerwiec zaplanowano tylko kilka gościnnych spektakli "Porgy and Bess" Gershwina w wykonaniu zespołu ze Stanów Zjednoczonych. Tradycyjnie już repertuar na przyszły sezon jest wciąż nieznany. Takiego fenomenu nie zna żaden teatr operowy w cywilizowanym świecie. Zdaje się, że dyrektor Janusz Pietkiewicz zaczyna brać na przeczekanie. Przepędził już z teatru (a ściślej, zmusił do dymisji poprzez absolutny brak współpracy) dyrektora artystycznego Ryszarda Karczykowskiego. Dymisję artysta złożył z początkiem roku, a nowego szefa artystycznego jak nie ma, tak nic ma. Muzycznym jest Tomasz Bugaj, dyrygent bez charyzmy, który zresztą ma kłopoty zdrowotne. Orkiestra, gdyby nie rzadkie przyjazdy amerykańskiego dyrygenta Willa Crutchfielda, zupełnie zapomniałaby, że potrafi grać. O poziomie z czasów Jacka Kaspszyka może już tylko pomarzyć. Co do kierownictwa artystycznego, Pietkiewicz zapędził się w