Słabe spektakle znikają po pewnym czasie z afisza, a sukcesy teatru, dzieła, które stały się jego fundamentem, trwałym wykładnikiem wartości zespołu, żyją w chwale przez długie lata, pieczołowicie hodowane i pielęgnowane, zasilane od czasu do czasu nową kreacją aktorską, otoczone nieustanną opieką reżyserską - pisał w "Listach ze Sceny" Erwin Axer.
Przyjeżdża do Warszawy gość, powiedzmy sobie, z Kalisza. Chce zobaczyć co lepsze w stolicy przedstawienia. I cóż? Okazuje się, że tu spektakl nieudany, tam akurat nieudany, ówdzie dość dobry, ale bywają w tym teatrze lepsze, a dobre przedstawienie akurat tylko jedno w jednym teatrze. A bywa, że niczego w ogóle do podziwiania w owym czasie nie ma. Jaki taki warszawski rodak gęsto się tłumaczy, opowiada cuda o tym, co było, ale gość z Kalisza i tak już nie wierzy. Nic innego nie pozostaje, jak pokazać mu MDM. Pokiwa głową, powie - no tak - a potem, że dobrych teatrów jednak w Warszawie nie ma. Tymczasem w Paryżu, w Berlinie przez długie lata, w Moskwie przez lat dziesiątki można zobaczyć wszystkie najlepsze przedstawienia. Wystarczy zabawić dziesięć dni w którejś z tych stolic, żeby zobaczyć spektakle głośne na cały świat, spektakle, o których słyszało się od dzieciństwa często. Czyżby w innych stolicach nie było nieudanych przedsta