"Wassa Żeleznowa" w reż. Waldemara Raźniaka w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Gorki niemal całkiem zniknął ze sceny, a szkoda - przedstawienie inauguracyjne Och-teatru dowodzi, że wiele jeszcze w jego twórczości tajemnic i odkryć. "Wassa Żeleznowa" zawsze uchodziła za utwór ukazujący rozkład mieszczańskiej rodziny, a tym samym systemu, a tym samym dowód wprost na konieczność rewolucji. Tymczasem "Wassa" nie przestając być obrazem ery bezwzględnego kapitalizmu, w którym zysk jest bożkiem, a strata pieniędzy duchową katastrofą, jest także opowieścią o walce (za wszelką cenę) w imię dobra rodziny. Taką interpretację narzuca ten spektakl. Scena należy tu do Krystyny Jandy jako tytułowej Wassy, na której barkach spoczywa odpowiedzialność za los nieodpowiedzialnych bliskich. Jest skupiona, milkliwa, skoncentrowana na mozolnej pracy, tylko w skrajnych wypadkach daje upust emocjom - pracuje (i wyzyskuje) na zimo. Tylko raz jej ukrywane ciepłe uczucia naprawdę wypływają na wierzch, kiedy widzi się i bawi ze swoim ukochanym wnuk