"Viva la Mamma!" Gaetana Donizettiego w reż. Roberto Skolmowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Reżyser, Roberto Skolmowski, został wybuczany i, wzruszywszy ramionami, jak niepyszny zniknął ze sceny. W trakcie poprzedzającej premierę konferencji prasowej opowiadał dziennikarzom, że opery słuchał już jako zygota. Chyba nie na wiele się to zdało. Jest takie powiedzenie o piosence aktorskiej, że jest jak świnka morska: ani świnka, ani morska. Podobnie jest z kabaretem w operze. Zrealizowana w takiej formie, jak pierwsza w tym sezonie premiera Teatru Wielkiego w Łodzi, "Viva la Mamma!" Gaetana Donizettiego jest koncertowym przykładem teatralnego bezguścia. Diwa z sarkofagu Pomysły Skolmowski miał może i dobre, ale zmaterializowane na scenie przyprawiały publiczność o ból uzębienia. Na przykład oryginalny, zdawałoby się, koncept przeniesienia akcji w 2040 r. Spektakl rozpoczyna film stylizowany na dokument. W wyniku niedoprecyzowanej katastrofy ludzkość zmiotło z powierzchni ziemi, a ślady życia pozostały tylko w Łodzi, przy placu Dąbrow