EWA SAŁACKA "swoją charyzmą i niespotykaną urodą przyciągała jednak spojrzenia widzów. - Wywarła na mnie ogromne wrażenie swoją kobiecością" - pisze jej fan na jednej ze stron internetowych.
"Bóg otworzył przed Nią bramy raju" - takimi słowami rozpoczęła się w kościele św. Karola Boromeusza w Warszawie msza w intencji Ewy Sałackiej (49 l.), zmarłej tydzień temu po ukąszeniu przez osę. Urna z prochami aktorki tonęła w białych kwiatach - liliach i różach. W pierwszym rzędzie siedziała najbliższa rodzina: rodzice aktorki, ukochana córka Matylda oraz mąż Witold Kirstein. Córka miała na szyi ulubioną kolię matki - zdobioną znakami zodiaku. Przez całe przedpołudnie padał deszcz. - Niebo płacze razem z nami - mówili ludzie, którzy znali i pamiętali aktorkę osobiście lub tylko z ekranu. Ale nim jeszcze pogrzeb się rozpoczął, niebo wypogodziło się, a gdy ruszył kondukt, zaświeciło słońce. - Ewa uśmiecha się do nas z góry. Daje nam znak, że wciąż jest z nami - komentowano. Nad grobem Witold Kirstein poprosił zgromadzonych, by nie składali kondolencji, ale przez chwilę pomilczeli wraz z nim i Matyldą. Zabrzmiała muzyka z "