Krystynę Jandę oklaskiwaliśmy na stojąco W minionym tygodniu gościnnie wystąpiła w Szczecinie Krystyna {#os#305}Janda{/#}. Zobaczyliśmy jej dwie znakomite kreacje w dwóch monodramach - "Kobiecie zawiedzionej" według prozy Simone de {#au#1396}Beauvoir{/#} oraz "{#re#5854}Shirley Valentine{/#}" Willy Russela. Prostota tematu i sposobu jego przekazania podniesiona została do rangi sztuki. Niezwykła osobowość aktorska Jandy sprawiła, że historię obu kobiet, opowiedzianą z ogromną wrażliwością, lekko ironicznie, ale też z dystansem wobec życiowych dramatów, oklaskiwaliśmy na stojąco. Nasza korespondentka rozmawiała z artystką jeszcze przed jej przyjazdem do Szczecina. - W swoim ostatnim monodramie sięgnęła Pani po adaptację prozy Simone de Beauvoir. Dlaczego? - To wspaniały materiał do pracy, ale... Po pierwsze - ma się do czynienia z pamiętnikiem, który nie ma żadnej akcji dramatycznej. Po drugie - czekało mnie zadanie trudne - utrzymanie widza
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Szczeciński nr 274